----. Podróże Kormorana
Witbier (Browar Kormoran) 4,6%
614. The Dancer
(Brokreacja) 5,2%
615. Mniszek
(Browar Miedzianka) 5%
616. Collector
(Browar Raduga) 4,6%
Przyszedł czas, by zająć się piwami pszenicznymi w stylu
belgijskim, popularnie zwanymi witbierami. Warzone są zwykle z dodatkiem
kolendry, skórki pomarańczy, czasem skórki cytryny, czasem rumianku. A na pewno
z wielkim zapałem piwowarów. A dlaczego przyszedł ten czas? Bo jak będziemy
dłużej zwlekać, to nawet przejmujący ostatnio chłód piwnicy nie uchroni części
naszych zapasów przed zepsuciem i marnacją, związanymi z upływem terminu
ważności. I choć pora nie ta – witbiery najlepiej smakują aplikowane w czasie
letnich upałów – to czas najwyższy.
Zestawiliśmy cztery witbiery, które wyszły spod sprawnych
rąk naszych polskich piwowarów, stąd przypuszczenie wyrażone w nagłówku, że ta
pszenica to jednak polska, a jedynie po belgijsku przyrządzona. Choć co do tego
pewności mieć nie możemy, bo współcześnie dostępne formy transportu czynią
wszelkie opcje możliwymi.
Zestaw zaczęliśmy układać od Mniszka, zakupionego w miejscu powstawania, w Browarze Miedzianka jakiś czas temu, kiedy to zupełnie
niespodziewanie, podczas podróży do Jeleniej Góry odkryłem, że Miedziankę mam
po drodze i grzechem byłoby nie wpaść po kilka flaszek. Mniszek – i to nie
jeden – wysuszony został krótko po powrocie z podróży. I sprawił ogromną
frajdę. Do Mniszka dość szybko doszlusował Collector
z Browaru Raduga. A to dlatego, że
Raduga jakoś nam za bardzo nie podpadła, że ichnie piwa generalnie mają spory
sens, wreszcie dlatego, że bardzo nam się podoba pomysł nadawania piwom nazw od
tytułów starych, klasycznych dzieł filmowych. Z niecierpliwością czekamy na The
Wicker Man. I wypijemy go, choćby był to przebrzydły RIS, leżakowany w beczkach
po kiszonej kapuście. Podczas jakiś zakupów wpadliśmy w Tesco na The Dancer z Brokreacji. I znowu – Brokreacja zwykle sprawia radochę swoimi
piwami, a ponadto te etykiety. Naprawdę fajne, nietuzinkowe, stosowane
konsekwentnie. Nawet już Brokreacji wybaczamy te angielskie nazwy. Trudno, chcą
być światowi – niech będą. Na koniec, do stawki dorzuciliśmy Podróże Kormorana Witbier. Z Browaru Kormoran, ma się rozumieć. Co
prawda, już je piliśmy, już o nim pisaliśmy, ale w świetle tego, że – zgodnie z
tym, co pisałem już co najmniej rok temu – właśnie browary regionalne, takie
jak Kormoran, udowadniają, że potrafią konsekwentnie wypuszczać na rynek coraz
to lepsze piwa, że nie cudują, nie wydziwiają, tylko doskonalą warsztat, w
świetle tego wszystkiego chcieliśmy spróbować jak idzie Kormoranowi w sprawie
witbierów. Dawno nie zaglądaliśmy do kormoranowych Podróży, więc czemu nie
teraz? OK, zobaczmy jak poszło. Nalewamy.
Wszystkie piwa mają mniej więcej tę samą barwę, wszystkie
mniej więcej tak samo się zmętniły (czyli nie bardzo, lecz wystarczająco, by
nie czytać informacji na etykiecie o ewentualnej filtracji), wszystkie pokryły
się przyzwoitą, drobnopęcherzykową, białą pianą. Najszybciej zredukowała się
ona na Collector, mniej szybko, ale jednak zauważalnie, na Mniszku. Na The Dancer
i Kormoranie utrzymała się najdłużej, w postaci niezbyt grubej, ale jednolitej,
nieposzarpanej warstwy.
Podróże Kormorana
Witbier (12,5 Blg, niefiltrowane, pasteryzowane) – w aromacie wyraźna
skórka pomarańczy, brzoskwiniowa ice tea, sporo kolendry, pszenica. Ładnie
ułożony aromat, ale może odrobinę zbytnio zdominowany przez kolendrę. Tak czy
owak, pachnie przyjemnie. Po jakimś czasie kolendra się ugrzecznia, przestaje
dominować, przeszkadzać. Robi się bardzo apetycznie w aromacie. Zobaczmy co w
smaku.
Smak jest bardzo lekki, wyraźnie pszeniczny z bardzo
harmonijnie dobranymi akcentami ziołowymi, głównie kolendrą. Swoje robią też
akcenty skórek cytrusowych, przebija się też ten akcent brzoskwiniowy z
aromatu. Pojawia się też akcent gruszkowy i waniliowy. Ewoluuje na
podniebieniu, zdecydowanie nie jest nudne. Goryczka jest w sam raz,
nieprzesadzona, właściwie dobrana. Bardzo sympatyczne, grzeczne piwo. Tyle że
nie na tę porę roku. Orzeźwiające, w sam raz na letnie upały, a nie na sroga
zimę.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
The Dancer Witbier
(13 Blg, IBU 20, niefiltrowane, warzone w Szczyrzyckim Browarze Cystersów
„Gryf”) – w aromacie najpierw melon, akcenty cytrusowe (pachnie jak limonka
przede wszystkim), niecałkiem dojrzałe banany, pszenica. Bardzo przyjemny,
dobrze ułożony aromat, dryfujący dość wyraźnie w stronę weizena.
W smaku jest podobnie – The Dancer chwilami do złudzenia
przypomina weizena. Są tu akcenty bananów, pszenicy, jest trochę przyjemnych,
słodkich cytrusów, skórka pomarańczy, jest lekka ziołowość, głównie kolendrowa.
Jest też nieco rumianku i jałowca. Na koniec odrobina maślanych nutek. Świetne
piwo, chętnie się go napijemy, jak już odpuszczą mrozy.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
Mniszek (12,5
Blg, niefiltrowane, niepasteryzowane) – mniej intensywne i wyraziste w
aromacie. Wyraźnie mniej kolendry, na rzecz rumianku. Są tu też akcenty skórki
pomarańczowej, wyraźna pszenica. Wydaje się zbytnio zdominowane przez rumianek,
nieco zbyt kwaśne w aromacie. Zobaczymy co powie nam podniebienie. Zanim jednak
wlejemy je na podniebienie, w aromacie zaczyna robić się grzecznie. Jest tam
suszony rumianek, ale przestał dominować, uciekła kwasowość. Zrobił się
przyjemny aromat rozgrzanej słońcem łąki. Pojawiła się dodatkowo prażona pestka
dyni. Bardzo fajne piwo. Przynajmniej w aromacie.
Smak jest pszeniczny, drożdżowy, delikatnie ziołowy (wyraźny
rumianek, mniej dominująca, ale wyraźnie obecna kolendra), lekko pomarańczowy.
A ta pomarańcza to przede wszystkim świeża skórka, ale też kandyzowana skórka.
Kategoria: JESZCZE
RAZ TO SAMO
Collector Lemon
Witbier (12 Blg, IBU 15, niefiltrowane, pasteryzowane, warzone w PPHU
Jamard) – w aromacie obiecywane akcenty skórki cytryny, odrobina gorzkiej
czekolady (?), pszenica. Ale przede wszystkim kolendra. Tony jej.
Kolendrowo-ziołowy aromat zdaje się przysłaniać wszystko. Bardzo mało przyjemny
aromat kiszonki. Poczekamy, może się ulotni. Daliśmy mu sporo czasu, kiszonka
tam ciągle jest, kolendra nie ustępuje. Bardzo słaby aromat, aż nie chce się
brać tego czegoś do ust. Czego się jednak nie robi dla ludzkości…
Smak jest bardzo lekki i… bardzo kwaśny. Zaczynamy
podejrzewać, że albo w Radudze działa jakiś dywersant, albo Tesco przetrzymało
tę partię gdzieś przy grzejniku, lub na słońcu. Cholera wie, ale piwo z Radugi nigdy
nie smakowało aż tak źle. Nawet nielubiane przez nas gatunki w radugowym
wykonaniu przekonywały nas, że jednak się da, że to nie do końca jest tak bez
sensu. A dzisiaj? Są tam akcenty cytrynowe, nawet dość wyraźne, jak się w nie
wsłuchać, jest trochę pszenicy, jest ziołowość. Ale przede wszystkim cholerny
kwas. Po kilku łykach ten kwas zaczyna mi brzmieć jak sok z cytryny. Może to
jednak o to chodziło piwowarom? W składzie jednak podali skórkę z cytryny, a
nie świeżo wyciśnięty sok, a tutaj w smaku dominuje kwaśny sok cytrynowy.
Masakra jakaś. Nie, nie chcę kończyć tej butelki. Zdecydowanie nie.
Ha! A tu nagle zwrot akcji. Przypominam sobie – nagle i
niespodziewanie – że mamy w piwnicy jeszcze jedną butelkę Collectora. Lecę na
złamanie karku dwa piętra niżej, odszukuję butelkę, wracam. To znaczy, wszystko
to odbyło się jak mnie nie było przy komputerze. Czy też, nie było mnie przy
komputerze jak to robiłem. Tak czy owak, zwalamy kapsel z drugiej butelki tego
samego piwa, kupionego wcześniej w innym sklepie i trzymanego w piwnicy –
ciemno i zimno, a termin ważności do 1 marca…
Nic się nie zmieniło, nie ma zwrotu akcji… Radugo, Radugo,
cóżem Ci uczynił?
Kategoria: DO ZLEWU
Ustalenie dzisiejszego rankingu nie jest proste, jeśli
chodzi o miejsca 1-3. Czwarte jest zarezerwowane dla Collectora. Jak zwykle w
takich sytuacjach, odbywa się niniejszym ponowne lanie w pysk, mlaskanie,
przewracanie oczami… Chyba mamy jakieś wyniki. Wiemy już co na pewno wygrywa.
Mlaskamy więc teraz o miejsce drugie i trzecie… Bardzo wyrównana stawka… No
dobrze. Już wiemy. I jesteśmy jednogłośni (!) Oto nasz ranking:
1. Kormoran Witbier
2. Mniszek
3. The Dancer
4. Collector
I jak najszybciej zapomnijmy o tym ostatnim.