620. Porter Bałtycki (Browar Staropolski)
10,2%
621. Baltic Abyss (Browar Solipiwko) 10,3%
622. Bałtyk Adriatico (Pinta/Amarcord) 9%
623. Dziki Dzik (Pałacyk Łąkomin) 9,1%
Dawno nas nie było. Trudy życia codziennego,
coraz bardziej wymagająca latorośl, nowe obowiązki zawodowe – wszystko to
spowodowało niezły zastój na Piwkowie. Ale to nie znaczy, że nie degustujemy,
za przeproszeniem. Bynajmniej. Wręcz chlejemy, bywa że na umór, ale nie ma
kiedy o tym pisać. A właściwie to nawet i pisać jest kiedy, ale jak już
człowiek siądzie do komputera, to po fejsie woli się bezmyślnie poszlajać niż
jakieś wpisy wrzucać, zdjęcia obrabiać, ludziom gitarę zawracać. Tak więc,
kilka wpisów leży sobie i czeka na lepsze czasy. Może już niedługo, kto wie?
Przy okazji perspektywy zmiany lokum, blady
strach padł na nas w kontekście zawartości piwnicy, którą trzeba będzie
niedługo znowu przenosić. A jako że lenie z nas pierwszej wody, postanowiliśmy
pozostawić jak najmniej do przeniesienia. Co prawda, rowerów wypić się nie da,
ale już jakieś piwacha – owszem, całkiem, całkiem, nie bez przyjemności.
Zresztą, co do tej przyjemności, to się jeszcze okaże. Już nie raz się
okazywało, że niekoniecznie.
Wykopaliśmy wczoraj z piwnicznych czeluści
cztery portery bałtyckie, w tym dwa takie, co do których oczekiwania mamy
niemałe, co tu dużo kryć. Jest wśród nich Bałtyk
Adriatico, porter bałtycki uwarzony przez Browar Pinta w kooperacji z włoskim Birra Amarcord. Zgodnie z opisem na etykiecie (swoją drogą, już
mniejszymi literami naprawdę się nie dało? Staruszkowie to czytają, do
diaska!), piwo uwarzono i odleżakowano nad Adriatykiem. Czyli zakładamy, że
gdzieś za granicą. Chyba że Antoni przyszalał ze swoją armijką i dwoma
pomocnikami tak, że ani zauważyliśmy, a kraj nasz od morza do morza się
rozciągnął. Nigdy nie da się tego wykluczyć. Tymczasem, niezależnie od położenia
i zasięgu ojczyzny naszej, do przygotowania tego piwa wykorzystano – znowu za
etykietą – czarny ryż i cukier trzcinowy. Poza wodą, słodami, chmielem i
drożdżami, naturalnie. Ciekawi jesteśmy bardzo. Czy wreszcie uda się nam
pochwalić wyrób Pinty? Cały naród zamarł w oczekiwaniu.
Drugim piwkiem znanym z doniesień
internetowych jest Baltic Abyss z Browaru Solipiwko – porter bałtycki
leżakowany w beczkach po whisky. Tutaj aż tak bym się nie rozpędzał, podobno te
beczki przywieziono z destylarni Slyrs z Niemiec. A jak wiadomo, już od zamierzchłych
czasów naród niemiecki słynie z produkcji najwyższej jakości whisky. Zresztą,
niczego nie trzeba tłumaczyć komuś, kto Slyrs próbował. To trochę tak, jak z tą
słynną przeszkodą na Wielkiej Pardubickiej – konie jej nie ćwiczą, bo drugi raz
już nie podejmą próby. Koń głupi nie jest, człowiek niech bierze przykład. Poza
przypadkami klinicznymi, Slyrs dwa razy nie nalewa się sobie do kieliszka.
Miejmy jednak nadzieję, że niezależnie od wszystkiego, te beczki coś dobrego
zrobiły solipiwkowemu porterowi. Tyl eise o nim trąbi dookoła…
Pozostały dwa bardzo niepozorne portery,
niejako z góry skazane na przegraną ze wspomnianymi tuzami (żeby nie powiedzieć
„sztosami”). Porter Bałtycki z Browaru Staropolskiego co prawda
chwali się na krawatce jakimiś nagrodami, etykieta twierdzi, że leżakował 180
dni zanim został zabutelkowany, więc nie porzucajmy nadziei. Z drugiej strony, Dziki Dzik uwarzony został w Pałacyku Łąkomin, niewielkim browarze
rzemieślniczym gdzieś w środku zachodniopomorskich lasów. Piwa z Łąkomina już
parę razy się u nas pojawiały, i jakoś zawsze rozwalały konkurencję w proch i
pył – jeśli mnie pamięć nie myli. Tutaj jednak Dzikowi przyjdzie stawić czoła
naprawdę zacnej konkurencji. A że dawno w Łąkominie nie byliśmy, nie wiemy jak
z aktualną kondycją tamtejszego piwowara. Szkoda by było, gdyby się zepsuł.
Lejemy. W kwestii piany najbardziej wstydliwie
zachowały się Bałtyk Adriatico i Baltic Abyss, na których piana błyskawicznie
zredukowała się cienkiej, poszarpanej, mało apetycznej warstwy. Dziki Dzik i
Staropolski pokryły się w miarę obfitą, trwałą pianą. Piana oczywiście wszędzie
jest barwy kremowej, wpadającej z brąz. Podobnie samo piwo – we wszystkich
czterech szklankach znajduje się napój o bardzo głębokiej brązowej barwie,
niemal czarnej, nieprzejrzystej. Wąchamy i pijemy. I niech nas jutro z rana
głowy nie bolą. Przy zawartości alkoholu w każdym czterech przypadków w okolicach 9-10%, może być
ciężko.
Porter
Bałtycki z Browaru Staropolskiego (22 Blg,
pasteryzowane, filtrowane, leżakowane 180 dni) – w aromacie na pierwszym planie
guma arabska, herbatniki maślane, karmel, mnóstwo karmelu, podła kawa rozpuszczałka,
alkohol, coś zgniłego. Aromat mało ciekawy, pogubiony, brudny, słaby.
Smak natomiast jest zaskakująco niezły,
wziąwszy pod uwagę oczekiwania po aromacie. Jest tu sporo kawy, cukierków
kopiko, karmelu. Jest słodko, bardzo słodko. Cukierki raczki zalane alkoholem. Trochę
chmielu, więc lekka goryczka stopuje atak słodyczy. Na koniec, japońska herbata
ryżowa. Smak broni się, mimo pojawienia się akcentów alkoholowych. Zaskakująco
nieźle się broni, choć po drugą butelkę nie sięgnę.
Kategoria:
JAKOŚ JE ZMĘCZĘ
Baltic
Abyss Imperial Baltic Porter (24,5 Blg, pasteryzowane,
niefiltrowane, leżakowane w beczkach po whisky) – w aromacie najpierw alkohol i
sucha karma dla psów, a dopiero na drugim planie czarna kawa, trochę dębiny,
klej do plastikowych modeli samolotów. Pachnie paskudnie, do niczego nie
zachęca. Niczego, poza wylaniem do zlewu. No, pachnie to też – gdzieś na
trzecim planie – jakąś tanią berbleuchą whisky-podobną. Slyrs, powiadacie? Boże
drogi, ktoś to naprawdę pije? Paskudne, aż się cieszę, że nie pamiętam ile za
to coś zapłaciłem.
Smak jest pełny, gładki, zaskakująco miły podniebieniu.
Przynajmniej w pierwszym zetknięciu z tymże. Jest tam sporo gorzkiej kawy, jest
karmel, odrobina wanilii, jest lekka kontrująca goryczka, odrobina dębowych
tanin, prażone orzechy włoskie, delikatny akcent whisky – ledwo sugestia.
Wiśnie w czekoladzie, nalewka ziołowa. Całość niezgrana, chaotyczna,
nieprzyjemna. Ziołowość zaczyna zalegać i przeszkadzać już przy drugim łyku.
Kategoria:
DO ZLEWU
Bałtyk
Adriatico (etykieta milczy na temat zawartości
ekstraktu, filtracji i pasteryzacji, w sieci podają, że 22 Blg) – w aromacie pojawia
się zwietrzała coca-cola, guma arabska, lubczyk, trochę ziołowej zgnilizny,
powiew znad zastałego, błotnistego stawu, nawet nutka tataraku się pojawia dla
większego realizmu doznania. Kawa gdzieś daleko w tle. Ogólnie – słabo.
Smak… Smak jest klasycznym przykładem jak
można spieprzyć piwo. I żadne międzynarodowe kooperacje tu nie pomogą, ani tym
bardziej eleganckie buteleczki. Chamska słodycz w połączeniu z brutalną
goryczą. Toporne to, jakby siekierą ciosane, żadnej finezji, żadnej złożoności,
żadnego polotu. Kawa, karmel, cukrowe lizaki. Obrzydlistwo.
Kategoria:
DO ZLEWU
Dziki
Dzik Porter Bałtycki (21 Blg, niefiltrowane) – aromat
jest ciepły, zbożowy. W nim odrobina coca-coli, wreszcie jest obiecywana w
porterach kawa, toffi, czekolada mleczna, trochę wanilii. Jest przyjemnie i
harmonijnie. Po raz pierwszy dzisiaj.
Smak jest pełny, przyjemny i delikatny.
Wreszcie piwo, po którego drugi łyk człowiek sięga bez zadawania sobie gwałtu.
Kukułki (cukierki), delikatna kawa, przełamana mlecznym akcentem, gdzieś pod
spodem ciągle da się wyczuć nieco palona zbożowość, jest fajnie. Delikatna,
ziołowa w charakterze goryczka, żadnych udziwnień, żadnych przegięć. Przyzwoite
piwo, które sączy się z przyjemnością.
Kategoria:
JESZCZE RAZ TO SAMO
Takiego wyniku tego zestawienia nie
spodziewaliśmy się. Zastanawialiśmy się czy jest sens zestawiać piwo z Browaru
Staropolskiego i z Pałacyku Łąkomin z – było, nie było – potęgami polskiej
sceny piwowarskiej, a tu taka niespodzianka! I nie przesadzamy, zarówno Baltic
Abyss, jak i Bałtyk Adriatico wylądowały w zlewie. I tyle w temacie „sztosów”.
Ktoś coś mówił, że muszą być drogie? Ja ich za darmo nie chcę, dziękuję bardzo.
Dzisiejszy ranking jest jednogłośny i ułożył
się niejako automatycznie, w trakcie próbowania poszczególnych piw i
przypisywania ich do naszych kategorii. Wygląda on dziś następująco:
1. Dziki Dzik
2. Staropolski Porter Bałtycki
3. Baltic Abyss
4. Bałtyk Adriatico
Aż drżę na myśl, że w piwnicy ciągle leży
eisbock z Pinty. Trzeba będzie się z nim zmierzyć.