sobota, 7 listopada 2015

IPA jak Pan Bóg przykazał




320. Gloger IPA (Browar Miejski Gloger) 6,2%
321. Double Hop Monster IPA (Greene King) 7,2%
322. India Pale Ale (Fuller Smith & Turner plc) 5,3%
323. Folblut English IPA (Browar Rzemieślniczy Roch) 5,4%

Mamy dzisiaj nastrój na IPA. Głównie dlatego, że mamy kilka butelek, po których można oczekiwać czegoś więcej niż załadowania po brzegi grapefruitową goryczą. Po pierwsze, mamy dwa IPA warzone w angielskich browarach. Nie żeby jakieś super wypasy, ale jednak to oryginał, a nie jakaś smutna podróbka w stylu Pinty czy Redena. Liczymy, że nie zawiodą. Mamy butelkę English IPA z nowego browaru Rzemieślniczego Roch spod Bolkowa. Ostatnio Roch spisał się pięknie jeśli chodzi o stouty, więc i tym razem pokładamy w nim spore nadzieje. A jeśli dorzucić do tego wspominany już patriotyzm lokalny (no, regionalny w tym przypadku) i szczere kibicowanie prawdziwym browarom – choćby najmniejszym, ale prawdziwym, istniejącym fizycznie – to Roch ma od razu dwa punkty przewagi. Chociaż… Zaraz, zaraz… Wszystkie pozostałe piwa też pochodzą z prawdziwych browarów, nie kontraktowych błękitnych ptaków. No dobra, to tylko jeden punkt przewagi dla Rocha – za lokalizację. Na koniec IPA z Browaru Miejskiego Gloger, który stał się już naszym faworytem – wszystkie smakowane dotąd piwa pochodzące od nich smakują, radują i rajcują. IPA od nich już raz przelało się przez moją szklankę – i jak nigdy podczas smakowania polskich, kraftowych IPA, poczułem się jakbym siedział w angielskim pubie i sączył prawdziwe piwo. Ach, lepiej już otworzyć butelki i napełnić szklanki.

Jeśli chodzi o barwę, obdywa polskie piwa są barwy brązowej, odcień jaśniejsze niż, to co kwalifikowałoby się już jako piwa ciemne. Angielskie mają jasną, bursztynową barwę. Folblut jest bardzo wyraźnie niefiltrowane.

Piana – Gloger IPA i Double Hop Monster IPA tworzą bardzo umiarkowaną pianę, która dość szybko redukuje się do cienkiej warstwy drobnych bąbelków. Nieco lepiej wygląda to w przypadku Fuller’s IPA, natomiast najbardziej obfita i trwała beżowa piana pokryła powierzchnię rochowego Folbluta.

Gloger IPA (15 Blg, niepasteryzowane, filtrowane) w aromacie ma – poza wyraźną słodową bazą – akcenty owocowe, delikatną kawę i wyraźny chmiel. Doszukaliśmy się tam owoców liczi, ananasów i delikatnych truskawek. Chmiel dość wyraźnie amerykański – grapefruitowy, cytrusowy, ale nie dokucza tak, jak to często bywa w przypadku wyrobów gorliwych polskich rewolucjonistów piwnych. Wręcz przeciwnie, amerykańskie chmiele dobrze wiedzą po co tu są i jaką rolę mają do spełnienia. Na podniebieniu – przyjemnie gładkie, kremowe, może nawet śmietankowe. Pojawiają się akcenty karmelowe, owocowe, które dość szybko przykrywa grapefruitowa, chmielowa goryczka. Jednak już drugi i trzeci łyk pozwalają podniebieniu przyzwyczaić się do gorzkich okrucieństw i bardziej docenić rzadko spotykaną w polskich piwach typu IPA gładkość i harmonię smaku. Nie lubię IPA, nigdy tego nie ukrywałem, natomiast jeśli już muszę je pić, to poproszę to od Glogera.

Double Hop Monster IPA – wyraźnie dominują tu w aromacie wpływy chmielu – grapefruit, żywica, wosk, anyżek, lukrecja. Na podniebieniu czuć wyraźnie spore nagazowanie, czuć wysoką zawartość alkoholu, niestety, ale są też przyjemne akcenty owocowe – coś jakby pieczona, prażona, lekko przypalona dynia, między innymi (oj, czy dynia aby na pewno jest owocem?). Goryczka jest tu bardzo wyraźna, jednak nie przeszkadza, jest bardziej wielowymiarowa, nie jest to tylko uderzenie grapefruitowej goryczy. Jest tam jeszcze ten tak przyjemny powiew innego, bardziej przyjaznego podniebieniu chmielu. W sumie nie jest to piwo, które wylałbym do zlewu, broń Boże. Mimo że IPA.

Fuller’s India Pale Ale (13,3 Blg) – aromat bardzo delikatny, nieśmiały. Wyraźnie czuć w nim słód. Akcenty kredek świecowych, delikatny chmiel, wcale niekoniecznie amerykańskiej proweniencji. W smaku jest pełne, a gdyby nie spore nagazowanie, byłoby wręcz gładziutkie. Wyraźnie da się wyczuć bardzo przyjemną, harmonijnie zestawioną słodową bazę. Chmielowa goryczka jest właśnie tym, czym być powinna – goryczkowym akcentem zapobiegającym zbytniemu rozsłodzeniu się smaku. Nie dzieje się tutaj wiele, jednak to niewiele, które się jednak dzieje, robi swoje w sposób naprawdę przyjemny. Do tego piwa chętnie jeszcze wrócę.

Folblut English IPA (15,1 Blg, IBU 50, niepasteryzowane, niefiltrowane) – na słodowej bazie poukładały się owoce, głównie ciemne owoce leśne – jeżyny, jagody, maliny. Ale też pomarańcze. Kandyzowane owoce egzotyczne. Długo zalegająca piana wydaje się wstrzymywać aromaty chmielu, jednak mimo to są one dość wyraźnie zauważalne pod postacią świeżej sosnowej żywicy. Aromat bardzo ciekawy, złożony. Smak natomiast rozczarowuje potężnie – wodnisty, skórkowo-pomarańczowy, kumkwatowy, gorzki. Gorzki. Płaski jak tasiemiec nieuzbrojony. I znowu gorzki. Słabo, bardzo słabo.

Robię szybki rachunek sumienia. Wiem na pewno które piwo wygrywa, które znajdzie się dziś poza podium. Tyko co ze srebrnym i brązowym medalem? Czas na jeszcze kilka łyków. OK, wszystko jest jasne. Wygrywa Gloger IPA. Nie pierwszy raz u nas. Na drugim miejscu Double Hop Monster IPA. Wbrew logice, podniesiona temperatura wcale nie wyeksponowała alkoholowych akcentów, a wygładziła smak w sposób co najmniej przekonujący. Dobrze, że takie sesje trwają trochę, a centralne ogrzewanie działa u nas bez zarzutu. Na brąz zasłużyło Fuller’s IPA, a poza podium znalazło się dzisiaj Folblut z naszego nowego dolnośląskiego, prawie bolkowskiego browaru Roch. Szkoda, ale tak to już bywa. Konkurencja była zbyt silna.

Pytam najlepszą towarzyszkę moich piwnych peregrynacji o jej opinię. U niej wygrywa Gloger. Drugie jest Fuller’s IPA, trzecie Double Hop Monster IPA, a w ogonach ciągnie się Folblut. Czyli to nie tylko ja. A jeśli chodzi o srebro i brąz, to chyba jakoś specjalnie się nie pokłócimy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz